Od kiedy tylko zaczęłam uczyć coachingu – zbieram i zbieram case study pod tytułem „Czego najbadziej obawiasz się jako młody coach?” Mam takich karteczek z opisanymi lękami i strachami całe mnóstwo. Postanowiłam nadać im nowe życie. Posegregowałam je więc w zgrabne kategorie i po kolei rozprawię się tu z nimi ku pokrzepieniu młodych coachingowych serc, z intencją odczarowania wielu mitów i z zachętą do ciągłego rozwoju. Tak powstanie seria wpisów „Obawy i troski młodego coacha”. Dziś pierwsza odsłona.
Pierwsza kategoria jaka wychodzi na prowadzenie w tym całym peletonie obaw, to jedno wielkie:
„UTKNIĘCIE”,
czyli:
A co jak nie będę wiedzieć jakie zadać kolejne pytanie?
Co robić, jak nie wiem co robić?
Jak reagować kiedy się rozproszę i nie będę wiedzieć co Klient mówił?
Jak się odetkać gdy się zatnę?
Co zrobić jak Klient się zatnie?
Jak się zachowywać kiedy Klient milczy? itp…
- Po pierwsze – spokojnie. Każda Twoja reakcja to jakaś informacja. Utknięcie też. Pooddychaj. Może to pomoże. Nie fiksuj się na nim, nie „dokładaj sobie”, że przyszło. Weź głęboki wdech i wróć do Klienta. Po prostu. W tym miejscu, w którym jesteś. Na nowo skupiony. Z dobrą intencją. Z serduchem. Z chęcią zrobienia najlepszej sesji jaką potrafisz.
- Popatrz na utknięcie z lotu ptaka. O czym chce Ci powiedzieć? Skąd się tu wzięło? Czego jest symptomem? Może jesteś zmęczony, bo to czwarty Klient pod rząd? Może nie wierzysz we własne kompetencje? Może masz syndrom prymusa i… kogo jak kogo, ale Twoje pytania muszą trafiać zawsze w sedno? Może bardziej jesteś w swojej „głowie”, niż w świecie Klienta? Najpierw zdiagnozuj co to za rodzaj utknięcia. Jakiej ono pracy wymaga od Ciebie? Może to tylko strachy na lachy, a może głębszy temat na superwizję?
- Utknięcie, rozproszenie to nic takiego. To ludzkie. Nie jesteś robotem. Masz prawo poczuć zmęczenie. Ba, masz prawo nawet poczuć znudzenie tym, co mówi Klient. To nie jest tak, że w każdego patrzymy jak w obrazek, z zachwytem podziwiając jego zasoby i z radosnym uśmiechem wydobywamy je na światło dzienne. Niektórzy nawet nas denerwują. Tak jak nie każdy coach jest dla każdego, tak i nie każdy Klient jest dla Ciebie. Sprawdzaj, czy aby na pewno dasz radę pracować z daną osobą, czy akceptujesz Klienta takiego jakim jest, czy mu dobrze życzysz, czy mu kibicujesz. Przekazanie Klienta innemu specjaliście, kiedy proces zupełnie nam „nie idzie”, to przecież wyraz etycznej postawy.
- Milczenie Klienta na sesji to nic złego. To dobrze. Kiedy milknie po Twoim pytaniu, może nad nim myśli, może trawi, może dotknęło czegoś ważnego i potrzeba chwili, a może…. nie dosłyszał pytania?:) Obserwuj niewerbalną mowę Klienta, jego oczy, gesty, postawę ciała. Czy się spina, czy wycofuje, czy ufa, czy unika… W ciszy widać więcej, prawdziwiej. Jeśli trwa to bardzo długo, możesz zapytać o znaczenie: „Co to milczenie wnosi do sesji? Co oznacza? Na co otwiera? O czym przypomina? Jak Klient się czuje teraz? Czego potrzebuje?” Wspólne milczenie to dar, jeśli przebiega w ufnej ciszy, w spokojnej atmosferze, w bezwarunkowej akceptacji.
- Pracuj ciszą. Milcz po prostu. Wytrzymaj…. i zobacz co się stanie.
- Jak się zatniesz, to się odetkaj mówiąc o tym Klientowi. To odważne i jakież budujące partnerską relację. Okazanie swojej słabości, rozproszenia i…. takiej ludzkiej twarzy – zbliża, nie oddala. Klient widzi, że nie tylko on ma swoje trudności i wyzwania, ale i coach też. Doświadcza, że coach to nie jest „nadczłowiek”, że on też może mieć gorszy dzień. Tracąc wątek w długiej wypowiedzi Klienta możesz powiedzieć” „Zgubiłem się. Powiedz co w tej historii jest sednem?”. Będziesz lustrem dla Klienta, pokażesz, że niełatwo słuchać monologu, zaprosisz tym samym do szukania sedna, a nie opowiadania naokoło. Samo dobre. :) Nie mając pomysłu na pytanie możesz powiedzieć: „Nie wiem o co Cię teraz zapytać. Gdybyś był swoim coachem, o co byś siebie zapytał?” albo „Jakiego pytania teraz potrzebujesz?” Zdziwisz się jak pięknie Klienci sami potrafią prowadzić swoje sesje:), jak biorą odpowiedzialność za ich kształt, jak wzrastają.
-
Jak Klient nie wie, to w porządku. Nie musi wiedzieć. Nawet jeśli na kilka pytań pod rząd odpowiada „nie wiem”, przyjmij to. Zaproś to „nie wiem” do procesu. Obejrzyjcie je. Możesz zapytać: „Jak to jest nie wiedzieć? Co Ci to mówi o Tobie? Czego Cię to uczy? Co pokazuje? Co Ci to robi? Gdzie jest to „nie wiem”? Jak je czujesz? Co się dzieje w ciele?”
- Na utknięcie dobry obraz. Albo inne narzędzie. Kiedy Klient doszedł w sesji do przysłowiowej ściany, kiedy nie wie co dalej, nie ma pomysłu na pytanie dla samego siebie, to pomocne może okazać się zaproszenie do sesji nie tylko pytań i słów, ale innej formy pracy – obrazu, rysunku, coachingowej gry. Na rynku mamy bardzo szeroki wybór takich narzędzi (pisałam o przykładowych TUTAJ i TUTAJ). Taka zmiana perspektywy poprzez narzędzie – działa często pobudzająco i o dziwo, Klient w zdjęciu natychmiast znajduje rozwiązania swojego dylematu.
- Zawsze wracaj co celu. To kompas na sesji. Kiedy się zgubisz Ty, albo kiedy zgubi się Twój Klient – powrót do celu to dobry pomysł. Możesz odnieść ten fragment sesji do ustaleń z jej początku i sprawdzić na ile je realizujecie. To „porządkuje” sesję, niejako ją „otrzeźwia”, bo zaprasza do myślenia na ile to co mówię ma sens, na ile przybliża do celu, na ile coaching działa. Możesz zapytać swojego Klienta: „Jak to, co teraz mówisz, ma się do celu na sesję/proces?”, „Jak ta historia łączy się z celem?”, „Jak teraz brzmi Twój cel na sesję/proces?”, „Co to wnosi do realizacji celu?”
- Sprawdzenie użyteczności coachingu. To odważne i potrzebne działanie. Warto więc w połowie sesji, albo właśnie w chwili „utknięcia”, zapytać Klienta wprost: „Na ile to co robimy jest dla Ciebie użyteczne?” Kiedy mamy zbudowane rzeczywiste partnerstwo i bezpieczeństwo, Klient szczerze nam odpowie. Wtedy wiemy, czy kontynuować sposób pracy, czy raczej diametralnie go zmienić. To pytanie wymaga odwagi, bo… nie zawsze Klient jest zadowolony z tego, co się do tej pory na sesji zadziało. Czasem, tak zapytany, odpowiada, że to nie jest użyteczne, że ta część sesji była jakaś bez sensu. Nie trzeba się wtedy smucić, złościć, czy załamywać rąk. Nie trzeba karmić swoich przekonań „ale ze mnie słaby coach”. Trzeba się cieszyć ze szczerości Klienta i z tego, że masz jeszcze czas na kawałek dobrej sesji.
- Echo jak koło ratunkowe. Korzystaj tylko w nagłych przypadkach. Czyli jak już naprawdę masz dziurę w głowie, ale jeszcze pamiętasz ostatnie słowa Klienta, po prostu je powtórz. Albo pozwoli to Klientowi zebrać myśli, albo będzie kontynuować wątek, albo się zdziwi :). Na pewno coś się zadzieje i może czarna dziura zniknie? :)
- To pytanie jest taki sobie. Ale czasem lepsze niż nic. Czyli słynne „Co jeszcze?”. Pasuje niemal zawsze. Zachęca do kontynuowania wątku, albo generowania kolejnych opcji. Można sobie wtedy mentalnie wylać kubeł zimnej wody, oprzytomnieć i wrócić do skupionego, empatycznego słuchania i bycia w pełni przy Kliencie, można wtedy wziąć głęboki oddech, skontaktować się ze swoją intuicją i zacząć porządnie podążać za Klientem :)
- Jak wszystko powyższe zawodzi. Jest jeszcze jedno wyjście. Możesz prowadzić sesję „na świnkę”, która wydaje z siebie takie charakterystyczne „i?”, „i?”, „i?”. To łatwe do zapamiętania najkrótsze pytanie świata, podobnie jak „co jeszcze?”, daje chwilkę na oddech, na złapanie wątku, na bycie obecnym. Klient kontynuuje, a coach wraca wtedy do swoich zasobów.
Zatem jak widzicie, nie takie utknięcie straszne jak się wydaje! Życzę Wam zaufania do siebie. Cudownych Klientów. Odwagi w sesjach. Troski o siebie.
W nasz zawód wpisany jest pewien rodzaj samotności. Niektóre procesy mnóstwo nas kosztują uwagi, energii, emocji. Może być tak, że to tylko pewni Klienci, albo pewne tematy mają takie konsekwencje. Jeśli czujesz, że potrzebujesz wsparcia, przegadania takich przypadków, daj znać. Superwizja to najlepsza forma rozwoju w zawodach pomocowych. Zapraszam serdecznie do kontaktu. Zapisz się na konsultację już dziś! Możesz też zaplanować swój rok i wpisać w nim udział w grupowej superwizji, mój program „Coach z perspektywami” jeszcze w tym roku pojawi się Warszawie i tradycyjnie od listopada do lutego w ukochanym Lublinie. Polub mnie na FB, zapisz się na newsletter i bądźmy na bieżąco w miłym kontakcie :)