
Jestem coachem i jestem z tego dumna.
Jestem też psychologiem i wiem, że to fundament mojej pracy.
Czas więc zabrać głos w obronie profesjonalnego coachingu.
Ostatnio z żalem w oku i smutkiem w sercu czytam posty, wywiady i artykuły obrzucające błotem profesję, którą ukochałam. Dziesiątki opisów, że coaching jest dla naiwnych, że to pseudonauka, że chodzi tylko o pieniądze. Zarzuty, że coache to banda wyzyskiwaczy, niedouczonych motywatorów, mąciwód obiecujących realizację każdego celu. Usłyszałam nawet rady, żeby zająć się czymś innym, bo coaching się w Polsce kończy. Odpowiadam na to:
O nie! Coaching w Polsce się dopiero zaczyna! Tylko nie jakiś tam coaching, ale coaching profesjonalny, rzetelny, oparty na dowodach!
Kiedy w 2008 roku przyszło mi uczestniczyć w pierwszych korporacyjnych szkoleniach z coachingu miałam też wielki opór w stosunku do tej metody. Myślałam:
Jak to, po kilkudniowym kursie uczestnicy roszczą sobie prawo do takich działań jak ja – psycholog, który 5 lat zakuwał po nocach?
Twórcy coachingu to spryciarze, bo spili sobie śmietankę ze wszystkich przyjemnych i efektywnych psychologicznych metod i teorii.
Co za tupet – robią terapię, terapią jej nie nazywając i to jeszcze za kilkakrotnie wyższą stawkę.
Też miałam więc w głowie to, co dzisiejsi pisarze tych antycoachingowych tekstów, którzy często albo w ogóle na kursie nie byli, albo trafili na coacha po dwudniowym „szkolonku”, albo za coachów uważają mówców motywacyjnych, którzy z metodą często nie mają tak naprawdę nic wspólnego.
Do pełnego rozumienia tej metody trzeba dojrzeć. Trzeba jej doświadczyć na sobie u prawdziwego specjalisty. Uczyć się jej kilka miesięcy. Praktykować minimum 100 godzin. Zmieniłam o coachingu zdanie. O 180 stopni. Dziś to dla mnie najlepsza wiedza i najciekawszy zbiór doświadczeń. To jeden ze sposobów na życie. To bez wątpienia wielka pasja.
Kiedy w 2013 po zebraniu 326 godzin liczonych od dnia kształcenia w szkole zgodnej ze standardami International Coach Federation, z powodzeniem przystąpiłam do akredytacji tej organizacji, w Polsce było zaledwie 7 coachów PCC i kilkudziesięciu ACC. Patrząc na zamieszczoną na stronie ICF mapę – byłam pierwszym akredytowanym coachem w Lublinie. Dziś coaching rzetelny, skupiający ludzi rozwijających się i dbających o dobro Klienta, przestrzegających standardów i kodeksu etycznego pięknie się rozkręca, bo jak można policzyć na stronie organizacji – jest już 28 coachów PCC i ponad 80 ACC. Świetnych praktyków skupia nie tylko ICF, ale też EMCC, czy Izba Coachingu, w której jest już ponad 100 firm. Dla mnie więc profesjonalny coaching w Polsce dopiero się zaczyna. Dopiero teraz pojawiają się sprawdzone i zmierzone w Polsce dowody na jego skuteczność, rzetelne naukowe konferencje, mądre czasopisma.
Tak jak było w szkoleniowym świecie, po wysyceniu rynku i zmniejszeniu unijnych dotacji – wyginęło część pseudofirm i pseudotrenerów. Podobny mechanizm zadział się u naszych zagranicznych coachingowych kolegów, którzy opowiadają, że też najpierw przeżyli bum i najazd pseudocoachów, potem mnóstwo negatywnych opinii, weryfikację rynku, żeby wreszcie móc spokojnie działać propagując sprawdzone metody i rzetelną wiedzę. Mam nadzieję, że Polskę czeka to samo, że prawdziwy coaching dopiero zaczyna oddziaływać i przynosić pozytywne efekty.
Broniąc profesjonalizacji w tym zawodzie i traktowania coachingu nie jak zabawy, sposobu na szybkie zarobki, czy trampoliny do korpoświata, zachęcam osoby zainteresowane wkroczeniem na tą ścieżkę, te stawiające pierwsze kroki, i te, które stronią od kodeksu etycznego i rozwoju kompetencji do następujących działań:
1. Nie nazywajcie się coachami jeśli jesteście po 1, 2, 3… dniach szkolenia.
2. Nie dopisujcie sobie na wizytówkach coach tylko dlatego, że skończyliście psychologię. To specyficzna metoda pracy, wymaga dodatkowego kształcenia. Bądźcie więc fair wobec swoich Klientów i tych, którzy setki godzin spędzili na zgłębianiu jej tajników.
3. Szukajcie kursów, czy szkół, w których kadra ma już doświadczenie, a program zawiera wieloaspektowe ujęcie tematu, rozłożony jest w czasie, wymaga praktykowania i zapewnia późniejszą możliwość konsultacji.
4. Uczcie się od najlepszych, po szkole i po kursie, nieustannie, bowiem praca z drugim człowiekiem, wkraczanie w jego intymny świat, w jego emocje, obawy i nadzieje, towarzyszenie w rozwoju to wielka odpowiedzialność.
5. Poddawajcie się superwizji, bo nic tak nie uczy jak obiektywizm bardziej doświadczonego praktyka.
6. Rozmawiajcie o przebiegu sesji z bardziej doświadczonymi coachami (z zachowaniem poufności Klienta!) za każdym razem jeśli coś Was zaniepokoi, zwróci uwagę, kiedy poczujecie, że sesje nie idą w dobrym kierunku. Bądźcie czujni, uważni i tak jak lekarz kierujcie się dewizą – „po pierwsze nie szkodzić”.
7. Nie wmuszajcie w Klientów coachingu, nie sprzedawajcie go na siłę wszędzie gdzie się da. Ta metoda naprawdę nie jest dla wszystkich, nie jest złotym sposobem na każdą bolączkę, nie rozwiązuje wszystkich dylematów i nie gwarantuje 100% sukcesu. Mówcie też szczerze o swoim doświadczeniu.
8. Odsyłajcie Klientów, którym nie jesteście w stanie pomóc do innych specjalizujących się w danym temacie coachów, albo jeśli sytuacja tego wymaga do psychologów, terapeutów, psychiatrów, czy lekarzy. Klientom łatwiej przyjść do „modnego” coacha niż do psychiatry, nawet jak potrzebuje pomocy farmakologicznej.
9. Nagrywajcie swoje sesje i słuchajcie ich potem na spokojnie – notując dostrzeżone swoje mocne strony i obszary do pracy, autorefleksja to podstawa. Prowadźcie dziennik Waszego coachingowego rozwoju, opisujcie przebieg sesji, napotkane trudności i sukcesy. Zadziwicie się potem po roku, czy dwóch jak wiele w Waszym sposobie pracy się zmieniło, jak dojrzeliście, o ile lepiej, bo odważniej, głębiej i prawdziwiej pracujecie.
10. Zrzeszajcie się w organizacjach pełnych mądrych i doświadczonych ludzi. Rekomenduję sprawdzone i znane mi ICF, Izbę Coachingu i EMCC. Wspaniałych praktyków skupia też Koźmiński. Zyskacie na tym nie tylko możliwość regularnego rozwoju, dostęp do sprawdzonej wiedzy, ale i niezbędne w tym zawodzie wsparcie i zrozumienie. Przestrzegajcie tym samym obowiązujących kodeksów etycznych i niezbędnych odnowień akredytacji. Warto.
Te dziesięć zasad to może kropla w morzu potrzeb w walce o obronę profesjonalnego coachingu. Być może tak naprawdę coachingu nie trzeba bronić, bo to co dobre obroni się samo. Mam po prostu nadzieję, że coaching będzie rzeczywiście coachingiem, a nasi Klienci odróżnią go od hochsztaplerstwa, pseudomotywacji i rozwojowej presji.
PODOBNE WPISY:
Podoba mi się to, że napisałaś, że coaching nie jest złotym środkiem na wszystkie problemy. Myślę, że rozczarowanie niektórych osób tą metodą wynika właśnie z tego, że traktują ją jak uniwersalny sposób na wszystko, a przecież nie istnieje coś takiego. Coaching poprowadzony we właściwy sposób jest skuteczny i efektywny – warto o taki coaching walczyć :) pozdrawiam!
Dzięki. Dokładnie-coaching to nie jest remedium na wszystkie bolączki. Niektórzy niestety zdaje się o tym zapominają…
Bardzo dobry tekst, lepiej bym tego nie ujęła. Absolutnie się zgadzam. Jako również psycholog i (dzięki osobnej edukacji) coach różnicuję te dwa obszary. Uważam, że się świetnie uzupełniają, ale nie powinny być nazywane zamiennie.
Wspaniały tekst, który pokazuje, o co chodzi i w jakim kierunku warto iść. Gratuluję!
Dziękuję bardzo :)