
Pokora i wiara? To będzie wzniośle. – skomentował mój znajomy, z którym akurat rozmawiałam o tym artykule. Właśnie… Wzniośle… A nie zwyczajnie i naturalnie? A nie po ludzku i profesjonalnie?
Pokora.
Dziś w rozkrzyczanym świecie rozwoju osobistego bardzo niepopularna. Zapominania. Schowana głęboko na dnie szkoleniowych i coachingowych kuferków. Ukryta w bocznych kieszeniach laptopowych toreb. Przecież pokora, która jak podpowiada Wikipedia, polega na uznaniu własnej ograniczoności i nie wywyższaniu się ponad innych, sprzeczna jest z trendem na „jesteś zwycięzcą”, „jesteś marką”, „możesz wszystko”.
Jednak w pracy coacha pokora jest niezbędna. To nie coach bowiem ma w procesie błyszczeć, wywyższać się. Nie jego rolą jest rzucać megaskutecznymi technikami i zmuszać do osiągania nadzwyczajnych celów swojego Klienta. To nie jego ręce leczą. To nie on ze sceny uzdrawia z kompleksów zgromadzone rzesze chętnych. Nie on, nie coach profesjonalista.
Raz za razem podkreślam, że coaching to zawód dla dojrzałych. Znany holenderski psychiatra, Gerard J. M. van den Aardweg mówi, że: „Pokora jest warunkiem uzyskania dojrzałości duchowej oraz psychicznej”. Pielęgnuj ją więc w szklarni samorozwoju. Podlewaj ją praktyką. Wystawiaj na słońce swojej niedoskonałości. Niech rośnie, bez pośpiechu.
O tym, że pokora jest ważnym elementem pracy coacha profesjonalisty podpowiada spis kompetencji jaki propagowany jest przez International Coach Federation. Chociażby punkt 4 „Obecność coachingowa” podpunkt c) mówi, że coach: „Pozwala sobie nie znać odpowiedzi i podejmuje ryzyko”, a także punkt 5 „Aktywne słuchanie” podpunkt a), że: „Kieruje się Klientem i celami Klienta, nie narzuca Klientowi celów, które uważa za słuszne.”
Wiara.
Z pokorą podchodzę do tematu wiary. Do wiary rozumianej jako kompetencja. Podczas swojego procesu kształcenia często słyszałam i słyszę nadal, że coach ma wierzyć w Klienta. Pamiętam jakie wrażenie wywarły na mnie słowa Michała Bloch, który w Szkole Coachów z pełnym przekonaniem powtarzał, że „nasz Klient jest mądry, dobry, kompletny i pełen zasobów”. Jakoś mnie ta formuła wzrusza, bo gdyby tak każdy na świecie myślał o drugim człowieku… Jakoś mnie tak napędza do pracy, do bycia w relacji, do ciągłego rozwoju. Chociaż usłyszałam ją dawno temu, dźwięczy mi w uszach do dziś, dźwięczy mi w coachingowym sercu. Powtarzam ją sobie przed każdym nowym procesem, w trakcie i po także. Ta wiara w Klienta działa na mnie uwalniająco, pozwala ufać i nie narzucać swoich planów. Ta wiara robi mnóstwo przestrzeni do pracy własnej mojemu Klientowi. Ta wiara go motywuje, uskrzydla.
Definiuję ją tak jak Brenè Brown, która w książce „Dary niedoskonałości” napisała: „Wiara to tajemnica, która pozwala nam znaleźć odwagę, by wierzyć w to, czego nie widzimy, i siłę, by nie bać się niepewności.” Miej więc odwagę i miej siłę. Dzięki temu będziesz potrafił, zgodnie z 6 kompetencją ICF zadawać „Pytania sięgające dna” – pobudzać do głębokich odkryć i przybliżać Klienta do jego pragnień, marzeń, wizji i celów.
Pokornie wykonujmy zawód coacha. Z wiarą patrzmy na naszych Klientów. Niech będzie to dla nas naturalne. Pracujmy profesjonalnie, najlepiej jak potrafimy.
PODOBNE WPISY:
Dodaj komentarz