Nie jestem feministką. Nie przepadam za akcjami dedykowanymi tylko kobietom. Uwielbiam pracować z mężczyznami, a jeszcze bardziej w zespołach mieszanych. Tak mi wtedy równoważnie. Za dr Ireną Eris mogę powtórzyć: „Nie dzielę świata na kobiecy i męski, tylko na ludzi, którzy są kreatywni, otwarci, rzetelni, i takich, którym tych cech brakuje. Nie kieruję się stereotypami.”
Ale….
Jest jedno ale, które im dłużej zajmuję się tematem przywództwa, tym intensywniej widzę i czuję potrzebę podzielenia się tym spostrzeżeniem. Kobiety liderki, szefowe, przełożone muszą niestety bardziej niż mężczyźni zmagać się, udowadniać, walczyć. A to że są skuteczne, a to że ich sukces zawodowy nie oznacza prywatnej klęski, a to że mają odpowiednią wiedzę i predyspozycje by zasłużyć na miano dobrego przywódcy.
W podstawówce przez osiem lat w demokratycznych wyborach klasowych wybierana byłam na gospodarza klasy, a potem szkoły. Ileż ja się nasłuchałam od dorosłych pejoratywnych określeń, że jestem „rządzicielką”. W dziecięcej głowie nie mogłam zrozumieć co w tym złego, że koledzy chcą żebym „rządziła”….
Rezonował we mnie ten stereotyp do dziś, aż trafiłam na niesamowitą akcję propagowaną przez Sheryl Sandberg and Anna Maria Chávez #banbossy, z której hasło przewodnie idealnie obrazuje też moje doświadczenia i przemyślenia:
„When a little boy asserts himself, he’s called a “leader.” Yet when a little girl does the same, she risks being branded “bossy.” Words like bossy send a message: don’t raise your hand or speak up. By middle school, girls are less interested in leading than boys—a trend that continues into adulthood. Together we can encourage girls to lead.”
Zobaczcie ich spot pełen pięknych, niesamowitych kobiet, które zgodnie mówią „I’m Not Bossy. I’m the Boss.”
Dzielcie się tą ideą dalej, zwłaszcza w ten szczególny kobiecy dzień 8 marca!
Zachęcam – zmień perspektywę patrzenia na swoje dziecko. Może Twój brzdąc mówiąc za wspomnianą dr Eris ma charyzmę, bo „obserwując dziecięce zabawy, łatwo dostrzec, które dziecko wysforuje się na prowadzenie. Nie dlatego, że grozi innym wielkimi muskułami, tylko dlatego, że potrafi porwać do działania.” Może z tej Twojej nieokiełznanej i przebojowej córy wyrośnie świetny lider? Może to Twoje tupiące „oczko w głowie” to nie rozkapryszona dziewczynka, ale szlifująca umiejętności stanowczego dążenia do celu przyszła szefowa? Wspierajmy dziecięce umiejętności przywódcze, warto!
Wszystkiego liderskiego kochane kobiety!
P.S. Postuluję, by „leadership po ludzku” znalazł się wśród przedmiotów nauczania początkowego :)