„Ograć nawyki”, to książka Jadwigi Korzeniewskiej, którą połknęłam w 1,5 dnia (książkę rzecz jasna, nie Jadwigę:), a to nie lada wyczyn dla aktywnej matki polki dwóch synów. To publikacja, która skutecznie zmieniła mi perspektywę i zmotywowała do ogrania swoich nawyków. Ba, nie tylko swoich, ale i bliskiego otoczenia. Z pierwszym sukcesem nawet, iha!! Posłuchajcie jak to było od początku.
Książkę zarekomendował na swoim blogu Rafał Szewczak (O TUTAJ), a jak on pisze w temacie podnoszenia efektywności, że coś warte jest przeczytania, to kupuję z zamkniętymi oczami (a czytam już z otwartymi :). Bo skoro on robi, to co robi w tyle czasu co ma, to na pewno musi mieć mega pomysły, żeby tyyyyyle zrobić i się nie urobić, bo widzę, że zadowolony i uśmiechnięty wdraża kolejne pomysły – z sukcesem nota bene!
To jak już nabyłam, to połknęłam, bo książka jest bardzo wciągająca, jak gra w dobrą planszówkę, w tetrisa, czy inne bierki. Napisana luźnym językiem, bo chociażby biologiczne słowo „cholera” pojawia się tam z 4 razy :) Przy tej całej lekkiej formie jest dużo naukowego patosu, który w takim połączeniu smakuje wyśmienicie. A że podstawy naukowe to dla mnie podstawa, to jestem zachwycona tym bardziej. Teorie psychologiczne, motywacyjne i oczywiście o tytułowych nawykach może nie powaliły mnie swoimi zaskakującymi wynikami, bo jako psycholog ukończony z wyróżnieniem, na blaszkę znam nazwiska typu Herzberg, Mischel, Dweck, czy Duhigg. Ale już odkrycia Pana Verplanken i Pani Wood, że 40% naszych codziennych działań to czynności nawykowe, albo Państwa Aarts, Poulussen i Shaalma o tym jak dobrze dobrana wskazówka w pętli nawyku spowoduje podtrzymywanie nowego zwyczaju, to dla mnie cenna nowość.
Książka więc traktuje po pierwsze o nawykach – mechanizmach ich powstawania i „mózgowych” sposobach ich zmieniania, ale też, a raczej przede wszystkim, jak zasady grywalizacji mogą pomóc w walce z niechcianymi schematami działania. Autorka powołuje się na pierwsze w Polsce dzieło w tym temacie autorstwa Pawła Tkaczyka – guru w grywalizacyjnym temacie (mam, na półce leży, kiedyś czytana, teraz kurz przetarłam i czytam od nowa:). Jak też złapiecie bakcyla do grania – zajrzyjcie koniecznie na bloga Pawła (O TUTAJ).
Co ma wspólnego granie w grę ze zmianą nawyków? Całe mnóstwo! To energia, zabawa, radość z robienia nowych rzeczy. Walka z nawykami to już nie jest plac boju, gdzie krew pot i łzy, to kolorowa plansza z nagrodami, uśmiechem i ekscytacją. To, jak napisał na swoim blogu wspomniany Paweł, „wstrzykiwanie frajdy do czynności (takich jak praca, ranne wstawanie, oszczędzanie na emeryturę czy nauka), które normalnie frajdy nie sprawiają.” U mnie zastrzyk wykonany i działa małe cuda.
Każdy z nas ma swój nawyk, mechaniczne działanie, codzienną rutynę, która nie służy, niszczy zdrowie, albo zabija relacje (oj i znów jest groza:). Jadwiga opisuje w książce przykłady z własnego życia, jak i z życia osób, które czytają jej bloga „Laboratorium Zmieniacza” i podzielili się z nią swoimi historiami. Wszystkie napawają wielkim optymizmem, bo pokazują, że można się zmienić, schudnąć, dokończyć żmudne projekty, spełnić marzenia. Dzień po dniu, małymi konsekwentnymi krokami (o których ostatnio pisałam O TUTAJ). Bez stresu i złości. Bez wyrzutów i obwiniania. Jak? Ano tak:
Autorka zachęca do zaprojektowania swojej własnej unikatowej gry, czyli do wymyślenia fabuły, nagród i etapów, które będą dla nas wciągające i ambitne, ale i realne do wykonania. W książce jest mnóstwo podpowiedzi jak taka gra może wyglądać. Ja zaprojektowałam jedną dla siebie, jedną dla całej rodzinki i jedną razem z 5,5 letnim synkiem. Efekty zaskakują:) Ważna w tym wszystkim jest identyfikacja nawyku do zmiany, dookreślenie celu, osadzenie go w czasie, zaplanowanie małych motywujących przyjemności po drodze, jak i wielkiej nagrody kończącej grę. Jakież to mi bliskie, jakież to coachingowe, bo bazujące na potencjale, na wiedzy o sobie i na motywacji wewnętrznej.
Jednym słowem polecam i książkę i samą metodę zmiany nawyków. Już wiecie dlaczego dedykuję ją i coachom i trenerom i ludzkim liderom? Bo każdy z nich skorzysta i dla samego siebie i do pracy w procesach coachingu, na sali szkoleniowej, jak i w zarządzaniu zespołami. Taka np. gra w pracy zamiast nudnej tabeli wyników sprzedaży, to świetna zmiana perspektywy.
Czytaliście? Dajcie znać o Waszych wrażeniach! Gracie w swoje gry? Podzielcie się jak Wam idzie! Nie czytaliście, a chcecie? Napiszcie w komentarzu w jakim nawyku mogłaby Wam ta książka pomóc, a łapka mojego synka wylosuje szczęśliwca, który dostanie egzemplarz ze zdjęcia:) czyli ten, który ja przeczytałam (Uprzedzam, że ma zagięty rożek i plamkę na grzbiecie, ale pomyślałam „oj tam, niech idzie w świat”. W myśl minimalizmu, który teraz mi w duszy gra – podzielę się tym co dobre, a co! :) Czekam na komentarze chętnych do 25.07.2016 do 15:00. Potem losowanie i ogłoszenie wyników.