To był piękny słoneczny dzień. Wtorek. Poranna godzina i ten mix emocji jaki w sobie miałam.
Strach wielki i miliony obaw – czy wszystko będzie dobrze?, – czy złapie pierwszy życiodajny oddech?, – czy będzie chciał jeść?, – czy spodoba mu się na tym naszym świecie?…
Ciekawość ogromną – jaki jest?, – jakie ma oczka?, – jakie włoski?, – jak pachnie?, – jak zapłacze?, – jak na mnie zareaguje?, – jak zareaguje na tatę i braci?, – jak oni zareagują na niego?…
Wdzięczność, mistyczną wręcz wdzięczność, że mogę dać komuś życie, ale i przyziemną taką, że jestem pod opieką dobrego lekarza, że nareszcie 9 miesięcy minęło i bez trudu zawiążę sobie sznurówki….
Radość – że zaraz za momencik wszystko znowu w moim życiu stanie na głowie, ale i stanie na fundamencie jakim jest rodzina, stanie na sile naszej relacji…
I wreszcie, kiedy oto jego buzia zbliżyła się do mojej, kiedy jego cichy płacz ucichł, kiedy naprawdę się do mnie przytulił i wiedziałam, że jest bezpiecznie szczęśliwy, to poczułam, od czubka głowy aż po koniuszki moich palców – bezgraniczną i totalną przepełniającą mnie MIŁOŚĆ.
Oto ON. Równo rok temu Trzeci Muszkieter przybył na świat! (więcej pisałam o tym TUTAJ).
FOT. Bilion Smiles Fotografia
Rok później mam w sobie podobny mix emocji.
Od wzruszenia, nostalgii, zadziwienia jak ten czas leci, przez zachwyt jaki ten synek cudowny, że przyszedł właśnie w tym momencie i do naszej rodziny, po radość że jest taki radosny i ufny.
Z tymi pozytywnymi emocjami miesza się też lęk o niego – taki matczyny „rety żeby zawsze był zdrowy i bezpieczny”, miesza się też żal i wstyd, że nie zawsze jestem tak dobrą mamą jak chciałabym być, miesza się złość na zmęczenie, na niewyspanie, na tą olbrzymią odpowiedzialność jaką jest bycie rodzicem…
I taką mam dzisiaj refleksję, że my mamy, mamy w sobie niezwykłą moc.
Bo nie wiem jak to możliwe żeby działać sprawnie, budząc się od kilku lat po kilka razy w nocy….
…żeby funkcjonować przytomnie bez łyka ciepłej kawy w żyłach…
….żeby nie ogłuchnąć od tysiąca dziecięcych decybeli….
…żeby w jedną godzinę, w okrągłe 60 minut – zrobić obiad dla 5 osób, wytrzeć 2 buźki i umyć 4 łapki, nastawić zmywarkę, pozamiatać podłogę, powycierać stół, zmienić pieluszkę, zmienić bluzeczkę, poczytać książeczkę, nalać soczku, wytrzeć wylany soczek, zmienić zachlapane spodenki, poudawać wszystkie zwierzątka świata, naprawić autko, zbudować z klocków garaż, pogodzić zwaśnionych, poganiać się wokół stołu, zrobić kawę, wylać zimną kawę, popatrzyć na chmury, pośmiać się do rozpuku i popłakać z bezsilności i…
To wszystko dzięki miłości. Wiem to. Bo znów wszystko mogę, kiedy jego buźka wtuli się we mnie, kiedy widzę jak cieszy się po zrobieniu samodzielnych kroczków, kiedy słodziutko zasypia i pochrapuje sobie, kiedy słyszę jak śmieje się przez sen, kiedy śmieszy go dosłownie wszystko, kiedy cieszy się na widok braci, kiedy ich przytula, kiedy z tak szeroko otwartymi oczkami patrzy i poznaje nasz świat, kiedy skupiony nasłuchuje szczekającego psa i piejącego koguta… Mój najlepszy nauczyciel uważności, zachwycania się, ufności i otwartości, mój najlepszy nauczyciel bycia dobrym i prostym i wdzięcznym. Mój Trzeci Muszkieter. Dzięki niemu odkryłam jak silną kobietą jestem i jak wiele w moim życiu znaczy akceptacja.
Dziękuję Ci, że mnie zatrzymałeś, że tak uważnie mogę na Ciebie popatrzeć – miesiąc po miesiącu, tydzień po tygodniu, dzień po dniu… Wszystkiego Najlepszego ukochany synku!
I dzisiaj, tak jak w każdy Dzień Matki, w tym wzruszeniu i zatrzymaniu, myśli moje wędrują też do kobiet, które nie mogą mieć dzieci, które te dzieci straciły, dla których taki wpis, jest jak szpilka wbijana w niespełnione nadzieje. Jakoś dziś mocno moje serce przytula Wasze serca. Nie będę tu pisać słów pocieszenia, słów współczucia, czy żalu. Nie, dziś chcę Wam tylko napisać – nie jesteście same. Nie zamykajcie się w swoich jaskiniach bólu i cierpienia. Nie odgradzajcie się maską „dam radę sama”. Nie połykajcie w ciszy łez żalu i smutku i gniewu. My kobiety razem możemy całe mnóstwo. Możemy się wspierać, przytulać i rozumieć. My kobiety możemy być dla siebie nawzajem inspiracją, a nie powodem do zazdrości i złości. Tak jak pisałam ostatnio na FB:
My kobiety możemy sobie mnóstwo dawać. Akceptacji, wsparcia, zrozumienia. Zamiast ocen, porad i niezręcznej litości. . Możemy dzielić się ciepłem, życzliwością i czułym zatroskaniem. Zamiast chłodem, wyrafinowaniem i przykrym odrzuceniem. . My kobiety możemy mówić sobie dobre słowa, doceniać starania, motywować się wzajemnie. Zamiast się porównywać, zazdrościć i kąśliwie czepiać. . Możemy spędzać czas z humorem, luzem, ze śmiechem i wzruszeniem. Zamiast na obgadywaniu, obrażaniu, szukaniu dziury w całym. . My kobiety możemy być w relacji prawdziwe, autentycznie, bliskie. Zamiast na pokaz, pozornie, w dumaniu która lepsza. .
Przywództwo to ciągłe doskonalenie. To wkroczenie na ścieżkę nauki, która tak naprawdę nigdy się nie kończy. Zmienia się świat, oczekiwania, okoliczności. Chcąc nie pogubić się […]
Książka „Awans i co dalej?” to skarbnica praktycznej wiedzy. Zaprosiłam do jej współtworzenia liderów i liderki z dużym doświadczeniem oraz ludzi, którzy skutecznie wspierają innych […]
Dziś wielki dzień! Moja książka „Awans i co dalej? 99 dni na odnalezienie się w nowej roli” ma swoją premierę!Włożyłam w tę publikację mnóstwo czasu i […]
Gdy w powietrzu unosi się wiosna, to wraz z nią pojawia się chęć zmiany, porządkowania, szykowania do nadchodzących słonecznych dni. Wiele organizacji czuje, że warto […]
Są takie publikacje, które trudno doczytać do końca. Nie dlatego, że są nudne, tylko tak zachęcające do działania. Taka jest właśnie książka „Rozruszaj swój mózg” A. […]